Swego czasu chyba każdy operat dotyczący zaporówek uwzględniał zarybianie boleniem, który bardzo dobrze i skutecznie zadomowił się w nich. Tak pozostało do dzisiaj. Boleń jest bardzo atrakcyjną wędkarsko rybą, widowiskowo walczącą i, na szczęście, niezbyt smaczną, co w porównaniu np. z sandaczem stwarza mu większe szanse na przeżycie i dorośnięcie do imponujacych rozmiarów, nierzadko przekraczających 80 cm. Do tego jest dużo trudniejszy do złowienia, niż sandacz.
Czerwcowych boleni szukam w płytkich, zarośniętych zatokach, blatach itp. W tych miejscach schronienia szuka tegoroczny wylęg, który jest głównym składnikiem boleniowego menu w tym okresie. Czym charakteryzują się takie miejscówki? Z mojego doświadczenia wynika, że głębokość wody powinna wynosić od 0,4 m do 1 m i konieczne jest występowanie dużej ilości roślinności, zarówno zanurzonej, jak i na powierzchni wody. W takich miejscach małe rybki mają bardzo dobre warunki do rozwoju, ciepłą wodę, dużo pokarmu i przede wszystkim schronienie. Na nieszczęście dla nich bolenie, jak i inne drapieżniki, wiedzą o tym i skutecznie to wykorzystują, każdego dnia dziesiątkując niezliczone ilości wylęgu.
Płyniemy na łowisko
Jeżeli chcemy łowić bolenie w tego typu miejscach to bardzo ważnym czynnikiem, decydującym o naszym sukcesie, jest sposób dotarcia i poruszania się po miejscówce. Zbliżając sie do wytypowanego łowiska już wcześniej wyłączam silnik spalinowy i przemieszczam się za pomocą wioseł lub dryfując (w zależności od siły i kierunku wiatru). Generalnie chodzi o to żeby zachować spokój i ciszę. Będąc na łowisku również staram się jak najmniej hałasować ponieważ bolenie są bardzo płochliwe, tym bardziej w takich miejscach.
Zestaw, którego używam do łowienia, to wędka o długości 270 cm i ciężarze wyrzutu 3-10 g uzbrojona w kołowrotek w rozmiarze 2000 z płytką szpulą i nawiniętą żyłką 0,16 mm. Taki zestaw pozwala mi na oddawanie wystarczająco dalekich i celnych rzutów małymi przynętami, co w tym przypadku ma ogromne znaczenie.
Brań raczej nie należy spodziewać się blisko łódki. Po dopłynięciu na łowisko najczęściej kotwiczę się w wybranym wcześniej miejscu i czekam. Czekam, aż wszystko się uspokoi, czyli małe rybki znowu wyjdą do góry marszcząc powierzchnię wody i tym samym dając mi wskazówki, gdzie mogę posłać swoją przynętę i spodziewać się ataku bolenia. No i czekam, aż bolenie spowrotem zaczną swoją ucztę uganiając się za drobnicą, co jest natychmiast widoczne. Zwykle trwa to około 10 minut nim wszystko wróci do normy.
Moje 3 sposoby
Mam 3 sposoby łowienia boleni w tego typu miejscach, w zależności od zachowania ryb w danej chwili. Pierwszy sposób to standardowe posyłanie przynęty w miejsce, gdzie następują ataki drapieżnika. Te ataki najczęściej powtarzają sie w konkretnym miejscu, więc można skutecznie się do tego przygotować pod względem ustawienia łódki, odległości rzutu lub rodzaju przynęty.
Drugi sposób to wypatrywanie tak zwanych "strzałek". Chodzi o to, że czasami w takich miejscach bolenie pływają przy samej powierzchni "krojąc" wodę płetwą grzbietową lub ogonem, co jest widoczne dla łowcy i dzięki temu wiadomo, gdzie posłać wabik. Trzeci sposób to dokładne obławianie wpół wody wąskich ścieżek między gęstą roślinnością.
Co do przynęt to w moim pudełku znajdują się małe wirówki, niewielkie, rzeczne woblery boleniowe, jak również małe twisterki. Jeżeli nie widzę strzałek tylko jednoznaczne ataki ryb, wtedy zaczynam od przeciążonej wirówki w rozmiarze 0. Jeśli chodzi o kolory to nie używam błystek malowanych. W zupełności wystarczy kolor srebrny w macie lub połysku i ciemny, nawet czarny.
Po wypatrzeniu żerującego bolenia posyłam wirówkę w tym kierunku, ale tak, żeby spadła do wody kilka metrów za potencjalnym stanowiskiem ataku. W pierwszym rzucie błystkę prowadzę szybko i blisko powierzchni wody, unosząc szczytówkę maksymalnie do góry. Branie następuje zazwyczaj w pierwszym rzucie. Jeżeli to nie skusiło ryby, to zmieniam przynętę na wobler i postępuję w ten sam sposób, co poprzednio.
Jeżeli widzę na wodzie "strzałki", wtedy zmieniam taktykę na trochę inną. W tym przypadku największe i decydujące znaczenie ma odpowiednie podanie przynęty, co na początku wcale nie jest łatwe. O co chodzi? Wypatruję wnikliwie boleniowej strzałki, następnie obserwuję ją, w którym kierunku się przemieszcza. Teraz muszę …”
Darek Zgnilec na stronie 36 WW 6/25 zdradza 3 techniki na czerwcowe bolenie „na strzałkę” – zapomnijcie o sandaczach!