6 czerwca 2025, 00:41
5 minut czytania
Wiadomosci Wędkarskie
Jacek Kolendowicz: „Wielokrotnie się przekonałem, że postępowanie wbrew niektórym, powszechnie obowiązującym trendom wędkarskim pozwala mi osiągać ponadprzeciętne rezultaty łowienia – zwłaszcza jeśli te trendy są w kolizji z prawami fizyki. Oto przykłady reguł, które warto łamać.
Powiadom znajomego:
W czerwcu sandacze przebywają na ogół w okolicach swych wiosennych tarlisk – w płytkich rejonach jezior i zbiorników zaporowych, na wodzie o głębokości 1-3 m. I tam warto ich szukać. Ale są wyjątki od tej reguły.
Na przykład, mój znajomy płetwonurek wykrył w jednym z dużych mazurskich jezior opuszczone gniazda tarłowe sandaczy na głębokości aż 8-9 m, na dnie pokrytym grubą warstwą skorup małży, i w tej okolicach w czerwcu najlepiej brały ryby. Inny wyjątek – w dużych, głębokich zbiornikach część sandaczy, zwłaszcza duże okazy, wraca po tarle do żerowania w toni, w pelagialu. Kto chce je namierzyć i skutecznie łowić, powinien zaopatrzyć się w dobrą echosondę.
Dno niekoniecznie twarde
Panuje powszechne mniemanie, że sandacze trzymają się twardego, kamienistego lub żwirowatego dna. Nie dotyczy to jednak niegłębokich, mulistych sandaczowych jezior lub rozległych, płytkich płani z miękkim dnem w zbiornikach zaporowych. Przykładem mogą być niektóre jeziora przymorskie lub wschodnia część Zbiornika Siemianówka. Sandacze zachowują się tam jak okonie – nieustannie się wędrują i polują w stadach. Mogą żerować nawet w mocno zarośniętych miejscach. Któregoś lata na własne oczy widziałem sandacze goniące drobnicę w pokrytej grążelami zatoce o głębokości nie przekraczającej 1 metra.
Nie tylko w opadzie
Klasycznym sposobem łowienia sandaczy jest skakanie po dnie kogutem lub gumą obciążoną główka dżigową, z wykorzystaniem opadu przynęty. To na ogół skuteczna technika na czerwiec, kiedy drapieżniki są jeszcze bardzo agresywne po tarle i chętnie atakują każdy obiekt, który znajdzie się w ich zasięgu. Jeśli jednak trafimy na dzień, w którym sandacze nie żerują (np. z powodu rosnącego ciśnienia atmosferycznego), to szansę na sprowokowanie drapieżnika do brania daje technika powolnego szurania przynętą po dnie, stosowana z bardzo dobrym skutkiem zwłaszcza późną jesienią. Nadaje się ona do łowisk z niewielkim zagęszczeniem zaczepów. Natomiast nie warto jej stosować w karczach lub na mulistym dnie.
Skakanie przynętą po dnie nie ma sensu również w bardzo płytkich (1-1,5 m), mulistych miejscach. W takich łowiskach warto zrezygnować z ciężkich gum i przestawić się na smukłe woblery średniej wielkości (10-12 cm), płytko chodzące, najlepiej wolno tonące lub o neutralnej pływalności. Jest wiele sposobów ich prowadzenia, ale na czerwcowe sandacze proponuję dwa z nich. Pierwszy sposób to szybkie, jednostajne zwijanie linki, z kilkusekundowymi zatrzymaniami. Drugi polega na bardziej dynamicznym szarpaniu przynętą (podobnie jak przy dżerkowaniu), która to technika określana jest modnym ostatnio słowem twiczing (ang. twitching). Można przy tym spodziewać się przyłowów w postaci szczupaków lub nawet sumów, co skłania do użycia w zestawie długiego, metalowego przyponu.
Za duża przynęta
Sandacze zwykle łowi się na stosunkowo małe gumy o długości w zakresie 8-12 cm. Radziłbym jednak na każdej obiecującej miejscówce poświecić trochę czasu na łowienie „zbyt dużą” gumą, w zakresie długości 15-20 cm, ponieważ może ona wywołać potarłową agresję u nawet u nieżerującego sandacza i skłonić go do ataku na gumowego intruza. Nie wspominając już o tym, że tak duża przynęta selekcjonuje sandacze, co zwiększa szansę na złowienie okazowej ryby.
Precz z główkami dżigowymi
Powszechnie stosowanym elementem obciążenia i zbrojenia gumy jest główka dżigowa. Już dawno złamałem tę regułę i usunąłem wszystkie główki dżigowe z sandaczowo-szczupakowego pudełka, zastępując je czeburaszkami, co znacznie rozszerzyło możliwości kombinacji przynętowych, z jednoczesnym ograniczeniem liczby ciężarków. Do jednej czeburaszki można bowiem dołączać różnej wielkości przynęty z różnym uzbrojeniem. Poza tym każda guma obciążona czeburaszką ma więcej swobody ruchu niż zamocowana na sztywno na haku główki dżigowej, co zwykle zwiększa jej atrakcyjność.
Niekonwencjonalne zbrojenie gum
W typowej miękkiej przynęcie (twister, ripper) uzbrojonej zwykłą główką dżigową hak zawsze sterczy do góry, więc podczas zacięcia jego ostrze najczęściej trafia na bardzo twardą, górną szczękę sandacza, wtedy nie jest w nią wbity podczas całego holu ryby. Jeśli wędka ma głębokie ugięcie, a hol jest szybki i sprawny – bez luzowania linki, to rybę da się utrzymać na czubku haku. Jednak już przy pierwszym koziołku na powierzchni wody niezacięty sandacz najczęściej się odhacza. To zmora sandaczowców, którzy łowią zbyt …”
Na stronie 12 WW 6/25 Jacek Kolendowicz zachęca do łamania sandaczowych reguł.